Dlaczego Polacy powinni martwić się o wolność prasy?
Roman Kraft / Unsplash

Dlaczego Polacy powinni martwić się o wolność prasy?

Karolina Halik

Wolne, różnorodne i odpowiedzialne media są podstawowym elementem funkcjonującej demokracji. W tym kontekście sytuacja na arenie europejskiej nie napawa optymizmem. Polska jest znakomitym przykładem państwa, w którym pogarsza się stan mediów. Zmiana ta zwróciła uwagę Komisji Europejskiej oraz innych organizacji międzynarodowych, m. in. Reporterów bez Granic. Niestety, nie jest to jedyny taki przypadek w Europie.

Z uwagi na tę sytuację, warto przyjrzeć się ostatnim ruchom polskiego rządu w obszarze repolonizacji mediów i tego, jak mogą one wpłynąć na przyszłość demokracji w Polsce.

[Aktualizacja: 07.12.2020] Daniel Obajtek ogłosił przejęcie wydawnictwa Polska Press. “Akwizycja jednej z największych grup wydawniczych w Polsce, w połączeniu z wykorzystaniem kompetencji i potencjału agencji mediowej Sigma Bis oraz spółki Ruch, umożliwi Koncernowi stworzenie elastycznej, spersonalizowanej i kompleksowej oferty, która znacząco poprawi satysfakcję klientów.” — zapowiada Orlen na swojej stronie.

Źródła: Twitter | Press room Orlen

Najpierw Ruch, teraz media lokalne. Jak Orlen wchodzi w rynek mediów

W kwietniu 2019 roku PKN Orlen, Alior Bank i PZU zawarły porozumienie, które miało na celu ustalenie warunków przejęcia spółki Ruch. Zakładało ono, że bank przejmie 100 proc. akcji Ruchu, a następnie sprzeda je Orlenowi. Umowa inwestycyjna została zawarta, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyraził niezbędną zgodę na przejęcie Ruchu. Przeprowadzone przez UOKiK postępowanie wykazało, że transakcja nie doprowadzi do ograniczenia konkurencji. Nieco inne zdanie na ten temat miał natomiast konkurent Ruchu, Garmond Press. złożył w Komisji Europejskiej skargę, w której stwierdził, że kontrolowane przez państwo spółki udzieliły mu niezgodnej z prawem pomocy publicznej.

Orlen na swojej stronie internetowej oświadczył, że obejmie 65 proc. akcji RUCH i będzie większościowym inwestorem [1]. Co więcej, w informacji prasowej wspomniał, że “Alior Bank zobowiązał się do umorzenia wierzytelności RUCH w wysokości 87,5 mln zł”. Sam Alior za zakup Ruchu od holenderskiej spółki Lurena Investments zapłacił złotówkę. Ruch, po burzliwej historii [2], w tamtym momencie chylił się ku upadkowi, a nowy właściciel wraz z partnerami inwestycyjnymi zaplanował restrukturyzację i rozwój spółki. Tym sposobem kolporter wrócił pod skrzydła Skarbu Państwa, a jego nową rolą było uzupełnienie planów ekspansji Orlenu o punkty sprzedaży detalicznej i gastronomii w lokalizacjach poza stacjami paliw. Spółka w informacji prasowej podaje, że „przyniesie to korzyści w postaci poszerzenia bazy klientów, zapewnienia szerszej oferty i dostępności oraz synergii zakupów towarów i usług”. Taki zakup może skutkować jeszcze jednym — Orlen ma teraz możliwość wybierania, jakie tytuły znajdą się w punktach Ruchu.

Półtora roku później Orlen stara się o kolejne przejęcie, tym razem w sektorze mediów. 10 października 2020 The Economist w artykule “Poland’s ruling party may clobber independent media” zwrócił uwagę na postępujący problem spadającej niezależności mediów w Polsce i zasugerował, że sytuacja będzie pogłębiać się, jeśli rząd zrealizuje swoje najnowsze plany „repolonizacji” krajowych mediów. Tu na arenę miałby wkroczyć Orlen, który prowadzi rozmowy o zakupie Polska Press, wydawcy 20 regionalnych dzienników. Jak podaje brytyjskie medium, od kilku lat liderzy Prawa i Sprawiedliwości, partii populistyczno-nacjonalistycznej, mówią o dwóch nowych ustawach: jednej o repolonizacji, a drugiej o „dekoncentracji” prywatnych firm medialnych [3]. Przejęcie regionalnych dzienników byłoby spełnieniem słów Jarosława Kaczyńskiego, który chce ograniczyć udział zagranicznych inwestorów w polskich mediach do 30%.

Repolonizacja w tej chwili byłaby ciosem w demokrację. Świadczą o tym słowa Kaczyńskiego przytaczane przez The Economist: „[repolonizacja] zapewni, że będzie więcej mediów, które przedstawiają świat bardziej zgodnie z prawdą”.

Jeśli PKN Orlen przejmie regionalne dzienniki, w jego rękach (a zarazem w rękach rządu), będzie 20 z 24 wydawanych w Polsce tytułów, bo tyle obecnie należy do Polska Press, której wydawcą jest Verlagsgruppe Passau (VGP). Pozyskanie tych dzienników mogłoby stać się narzędziem dotarcia do potencjalnego elektoratu, gdyż prasa regionalna cieszy się popularnością głównie wśród mieszkańców miast i wsi. W połączeniu z zasięgami TVP oraz Polskiego Radia dawałoby to rządowi monopol na media w niektórych regionach Polski.

Chociaż mówi się, że prasa regionalna ma niewielki nakład, warto bliżej przyjrzeć się liczbom [4]. Średnio sprzedaż Gazety Pomorskiej w lipcu 2020 wyniosła 21 222 egzemplarzy, Dziennik Zachodni w analogicznym okresie sprzedawał 16 067 egzemplarzy, Głos Wielkopolski — 14 634. Najsłabszą sprzedaż w tym okresie odnotowała “Polska Metropolia Warszawska”, czyli 1 959 egzemplarzy. Szacując, że w lipcu dzienniki wydawano przez 20 dni, łączny nakład wszystkich 20 dzienników wydawanych przez Polska Press mógł wynieść ok. 4,7 mln, a sprzedaż 3,2 mln egzemplarzy.

[Aktualizacja 07.12.2020] Orlen na swojej stronie podaje następujące informacje o wydawnictwie: “PKN ORLEN przejmuje jednego z największych wydawców w Polsce, który w 2019 r. osiągnął przychody na poziomie ponad 398,4 mln zł. Polska Press posiada 20 z 24 wydawanych w Polsce dzienników regionalnych oraz blisko 120 tygodników lokalnych. Funkcjonują z powodzeniem w 15 z 16 województw w Polsce, a w większości z nich zajmuje pozycję lidera pod względem czytelnictwa i sprzedaży. Portfolio Grupy to także 500 witryn online […]. Patrząc z perspektywy pojedynczych witryn, największą liczbę realnych użytkowników na poziomie 10,4 mln posiada naszemiasto.pl” [10]. W powyższej informacji prasowej Orlen powołuje się również na podobne akwizycje zagraniczne. Nie uwzględnił jednak tego, że dokonywały je podmioty prywatne, nie państwowe. Dalej koncern chwali się licznymi spółkami dysponującymi budżetami marketingowymi, a także posiadaną agencją mediową Sigma Bis, a to jeszcze nie koniec. Notka kończy się niepokojącym akapitem “W ramach działalności Grupy ORLEN na rynku mediów i reklamy możliwa jest również duża optymalizacja kosztów logistyki. Dla maksymalnego wykorzystania synergii rozważone zostanie stworzenie centrów logistycznych spółki Ruchu przy nowoczesnych drukarniach Polska Press. Do tego należy uwzględnić własne zaplecze drukarskie do pełnej dyspozycji w ramach Grupy ORLEN, m.in. w przypadku szeroko zakrojonych akcji marketingowych”.

Old newspaper-stack.
Utsav Srestha / Unsplash

Zaufanie, pluralizm i repolonizacja mediów

Badanie Europejskiej Unii Nadawców w 2017 roku pokazało, że tradycyjne media (radio, telewizja, gazety) są bardziej zaufane niż media społecznościowe, choć poziom zaufania dla każdego z tych kanałów dystrybucji informacji jest zróżnicowany w zależności od państw. Z badań wynika też, że ludzie wierzą, że wysokiej jakości dziennikarstwo pozostaje kluczem do zdrowej demokracji, ale są sceptycznie nastawieni do tego, co czytają. Według badania „Trust in Media 2020” radio i telewizja nadal cieszą się największym zaufaniem w całej Europie. Radio jest tu liderem, ponieważ ufa mu aż 73% obywateli. Sieci społecznościowe są natomiast zdecydowanie najmniej zaufanymi źródłami media w Europie. W 28 z 33 krajów respondenci wskazali, że najmniej ufają tym źródłom [5].

Obecnie media w Polsce są zróżnicowane w kwestii braku cenzury, niezależności od władzy oraz nacisków zewnętrznych. Media publiczne zostały zdominowane przez politykę władz, prywatne natomiast nie są bezwzględnie niezależne.

W tej chwili Polska znajduje się na 62 ze 180 miejsc w raporcie organizacji Reporterzy bez Granic (RSF). Jest to bardzo niski wynik, zważywszy na to, że w 2016 zajmowała 18 miejsce.

RSF [6] uważa, że stale maleje swoboda wypowiedzi niezależnych mediów, a Gazeta Wyborcza nadal jest głównym celem rządowych procesów sądowych. Co wydaje się ciekawe, Polska w 2016 miała najwyższe w historii rankingu, 18 miejsce, co oznacza, że poziom wolności mediów był wówczas zadowalający.

Nie ulega wątpliwości, że media rzadko bywają niezależne. Może wynikać to z wpływów od reklamodawców, ale również z tego, że jeden właściciel posiada różne media, stąd zbieżność narracji. Lokalnym przykładem, poza mediami państwowymi, mogą być Grupa Bauer Media Polska, która jest ważnym graczem na rynkach prasowym, radiowym i internetowym, Ringier Axel Springer Polska — na rynku prasowym i internetowym, a także Agora S.A. działająca na rynkach prasowym, radiowym i w Internecie, a także wspomniane już Polska Press, które skupia 20 z 24 regionalnych dzienników. Z jednej strony wydaje się to dobrodziejstwem, z drugiej należy mieć na uwadze fakt, że ludzie mają tendencję do wybierania takich źródeł i informacji, które pasują do ich światopoglądu. Taka sytuacja może sprzyjać silnej polaryzacji odbiorców.

Jak twierdzi “The Economist”, Kaczyński chciałby ograniczyć liczbę podmiotów medialnych, które jedna grupa medialna może posiadać. Według dziennika polityk przygląda się również mediom prywatnym, w tym Faktowi (Ringier Axel Springer Polska), telewizji TVN (koncern Discovery), czy wspomnianej już Gazecie Wyborczej (Agora). Takie zagranie ze strony PiSu mogłoby utrudnić lub uniemożliwić, a na pewno zniechęcić, zagranicznym inwestorom rozwijanie mediów w Polsce. Prawdopodobnie część z nich mogłaby też chcieć sprzedać część tytułów, na co zapewne liczy partia rządząca. Zasadniczo duży wybór wydaje się korzystnym rozwiązaniem dla odbiorców, zwłaszcza jeśli przekaz jest wysokiej jakości, podawane informacje są obiektywne, występują liczne opinie, a także rzetelne dziennikarstwo. Niestety, taka sytuacja nie sprzyja obecnej władzy, ponieważ pluralizm sprawia, że zaczyna pojawiać się coraz więcej mediów niezależnych, a co za tym idzie — rośnie swoboda i różnorodność przekazywanych treści informacyjnych, edukacyjnych i kulturalnych.

Co mają media do demokracji?

Korzystając ze zróżnicowanych mediów, możemy konfrontować ze sobą uzyskane informacje. Pozwala nam to uzyskać szerszą perspektywę dotyczącą bieżącej sytuacji, zwłaszcza w dobie fake newsów. Skupienie mediów w rękach państwa przyniesie raczej odwrotne skutki. Postępująca repolonizacja może przyczynić się do przypadkowych i celowych wypaczeń wiadomości z zamiarem wpłynięcia na krajobraz polityczny i zaostrzanie podziałów w społeczeństwie. Manipulowanie przekazem medialnym może wkroczyć na zupełnie inny poziom, chociaż już teraz problem jest dość znaczący, ponieważ media publiczne stały się mediami politycznymi, a wręcz propagandowymi [6].

Print is Alive
Bank Phrom / Unsplash

Rozpatrując pozycję mediów regionalnych, warto wziąć pod uwagę to, że dzienniki są istotnym źródłem informacji podczas wyborów władz lokalnych, zwłaszcza w małych miejscowościach i wsiach. Repolonizacja, w tym wykupienie tytułów Polska Press przez Orlen, przed wyborami samorządowymi da partii PiS olbrzymi bonus, ponieważ to właśnie z mediów lokalnych można czerpać informacje o kandydatach. Spojrzenie na to, jaki czas antenowy w mediach publicznych został poświęcony poszczególnym kandydatom na prezydenta Polski, nie napawa optymizmem [7].

Media nie są instytucjami dobroczynnymi i utrzymują się głównie z reklam, sprzedaż jest zaledwie małym dodatkiem. Na poziomie lokalnym prasa, o ile nie ma bogatego właściciela, musi liczyć się z władzami, ponieważ to one dysponują największym budżetem reklamowym. Właśnie ten budżet może powstrzymać wydawcę dziennika przed opisaniem korupcji i nepotyzmu. Co więcej, upolitycznione media mogą sprzyjać obsadzaniem kolejnych stanowisk ludźmi związanymi z partią, ich rodzinami i znajomymi, co wielokrotnie widywaliśmy na polskiej arenie politycznej. Ważne jest to, że po repolonizacji mediów być może nikt nie dowie się o takich patologiach, bo jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś napisze źle o swoich. Szansa na to, że ogólnopolskie media zainteresują się lokalnymi aferami, dlatego też dużo spraw może zostać zamieciona pod partyjny dywan.

Patrząc na sprawę z tej perspektywy, zakup lokalnych tytułów wydaje się strzałem w dziesiątkę przed wyborami samorządowymi w 2023.

Polski rząd zdaje sobie sprawę z tego, jak duży wpływ mają media na elektorat, dlatego już teraz wprowadził kagańcowe zapisy w prawie. Stało się to między innymi za sprawą kontroli nad sądownictwem, które negatywnie odbija się na wolności prasy. Artykuł 212 kodeksu karnego umożliwia skazać dziennikarzy na karę do roku pozbawienia wolności pod zarzutem zniesławienia. Nowością jest objęcie tego przestępstwa ściganiem z urzędu, ponieważ pomówienie ściga się na podstawie skargi prywatnej.

Pogarszający się stan mediów w Europie

Według edycji World Press Freedom Index 2020 Europa pozostaje kontynentem, który w największym stopniu zapewnia wolność prasy. Najlepsze wyniki nadal notują Finlandia, Dania, Szwecja i Holandia. Jednak nie wszędzie sytuacja jest wystarczająco dobra, a Polska nie pozostaje osamotniona w walce o krajobraz mediów. W ostatnich latach Europą wstrząsnęła seria poważnych nadużyć związanych z wolnością prasy. Wyraźnie widać to na południu Europy, gdzie władze intensywnie podporządkowują sobie media i utrudniają działania niezależnym dziennikarzom.

RSF

Sztandarowym przykładem jest dążenie do autorytaryzmu, które nasiliło się na Węgrzech, gdzie premier Viktor Orbán pod pretekstem koronawirusa przejął pełnię władzy na czas nieokreślony. Nowe przepisy wprowadzone przez węgierski rząd ułatwiają węgierskim sądom i władzom politycznym wywieranie nacisku na niezależne media. Dodatkowo rząd wcześniej przejął kontrolę nad większością mediów, tworząc Central European Press and Media Foundation (CEPMF, KESMA), czyli węgierską fundację kontrolującą ponad 500 krajowych mediów. Przydzielanie rządowych reklam mediom uważanym za lojalne jest kolejnym środkiem nacisku, natomiast wybór członków rządzącej partii Fidesz do Rady ds. Mediów, organu nadzorującego programy telewizyjne, dodatkowo wzmocnił kontrolę rządu nad mediami. Między innymi to spowodowało spadek Węgier na 89 pozycję w rankingu RSF [8]. Reporterzy bez Granic zwracają uwagę na to, że dostęp do informacji na Węgrzech jest coraz trudniejszy dla niezależnych dziennikarzy, zabrania się im swobodnego zadawania pytań politykom w parlamencie lub uczestniczenia w różnych wydarzeniach. Politycy rządowi nie udzielają wywiadów krytycznym dla rządu mediom, a działy prasowe instytucji publicznych zazwyczaj nie odpowiadają na pytania. Węgrzy protestowali przeciwko atakowi rządu na wolność mediów, jednak władze pozostały głuche na głos obywateli, a nawet oznajmiły, że są to bezpodstawne oskarżenia [9].

Spadki w rankingu Reporterów bez Granic odnotowują również Czarnogóra (105), Serbia (93), Albania (84) i Malta (81), Bułgaria natomiast utrzymała swoją 111 pozycję. Jak informuje RSF, “na południu Europy bardzo aktywna jest krucjata władz przeciwko mediom”. Organizacja zaznacza, że widoczna jest zależność publicznych mediów od rządów, a osoby dopuszczające się nadużyć, agresji werbalnej i fizycznej wymierzonej w reporterów na Bałkanach pozostają bezkarne. Pytanie “czy Polska zacznie stosować wątpliwe południowoeuropejskie standardy” dziś pozostaje bez odpowiedzi.

Na zakończenie węgierski dodatek z 07.12.2020:

Case study: węgierskie media o seksaferze

W minionym tygodniu świat obiegła informacja o kolejnej seksaferze, tym razem z udziałem węgierskiego polityka. Posłużę się krótkim opisem Wyborczej/EUobserver.com: W nocy z piątku na sobotę 59-letni József Szájer, jeden z założycieli węgierskiego Fideszu, polityk znany z homofobicznych wypowiedzi, został zatrzymany przez belgijską policję podczas męskiego seksparty w Brukseli. Na widok policjantów Szájer rzucił się do ucieczki i — według belgijskich mediów — próbował wydostać się z budynku po rynnie” [11].

Jak każdą podobną sytuację — sprawę opisały różne media, zilustrowały ją memy. W tym miejscu mógłby pojawić się inny mem — dotyczący mediów w Korei Północnej, a tuż za nim relacje węgierskich mediów, które przedstawiają sprawę w zupełnie innym świetle.

Zacznijmy od przeprosin Szájera, który wspomniał jedynie złamanie obostrzeń związanych z pandemią, którego się dopuścił, biorąc udział w imprezie zorganizowanej w prywatnym mieszkaniu w Brukseli. Polityk ani jednym słowem nie zająknął się o wątku obyczajowym. Węgierskie media również.

Magyar Nemzet o komentarz poprosił Orbána. Z treści artykułu możemy dowiedzieć się, że o sprawie wypowiedział się on migawkowo: “To, co zrobił nasz kolega poseł József Szájer, nie pasuje do wartości naszej wspólnoty politycznej”. Również MTI okroiło wątek obyczajowy, do wiadomości publicznej przedostało się jedynie zdawkowe oświadczenie Szájera. Węgierska telewizja państwowa natomiast zasugerowała prowokację, acz również bez szczegółów.

Sprawa wygląda zupełnie inaczej w zagranicznych mediach. W Belgii, gdzie miała miejsce wspomniana impreza, można dowiedzieć się, że ultrakonserwatywny działacz Fideszu Jozsef Szajer uczestniczył w nielegalnej orgii w gejowskim klubie w Brukseli. Co wydaje się istotne, sam zainteresowany nie zdementował kontrowersyjnych doniesień.

Źródło: Twitter

Źródła:

[1] Biuro Prasowe PKN Orlen, PKN Orlen coraz bliżej przejęcia spółki RUCH

[2] Business Insider, Alior przejął Ruch

[3] The Economist, Poland’s ruling party may clobber independent media

[4] Wirtualna Polska, Sprzedaż dzienników regionalnych i lokalnych. Lipiec 2020

[5] Raport Trust in Media 2020

[6] RSF: Polska

[7] Wprost, Ile czasu antenowego TVP oddała kandydatom w wyborach

[8] RSF: Węgry

[9] Reuters, Thousands of Hungarians march for media freedom after website muzzled

[10] Biuro Prasowe PKN Orlen, PKN ORLEN przejmuje Polska Press

[11] Wyborcza.pl, Wyciszanie seksafery — jak to się robi na Węgrzech

[12] Magyar Nemzet, Szájer kilépett a Fideszből, Orbán nyilatkozott

[13] BBC, How a lockdown ‘sex party’ doomed a Hungarian Euro MP