Jak zostać esencjalistą?
Kiedy zaczynałam lekturę „Esencjalisty” Grega McKeowna podchodziłam do niej jak do ciekawostki. Posuszyła mną dopiero seria pytań zadana przez autora:
Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że rozmieniłeś się na drobne? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś przepracowany, a jednocześnie twoje umiejętności nie są właściwie wykorzystane? Czy kiedykolwiek stwierdziłeś, że jesteś coraz lepszy w coraz mniej istotnych sprawach? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś bardzo zajęty, ale nieproduktywny? Czy nie masz wrażenia, że jesteś w ciągłym ruchu, ale zmierzasz donikąd?
Pomyślałam wówczas o wszystkich spotkaniach, które mogły być mailem, byciu zaangażowaną w tematy, które zupełnie mnie nie dotyczyły, robieniu kilkunastu rzeczy na raz, czy usilnym skupianiu się na rzeczach, które ktoś mi narzucił, a okazywały się zbędne. Był moment, kiedy sobie dawałam sobie przestrzeń na myślenie i odpoczynek, ale później znów moje strategie kompensacyjne przestały działać i pakowałam się w bezmyślny kult zapierdolu. I tak kilka razy. Najczęściej do oporu. Spodziewam się, że istotną rolę mogły odegrać tu hiperaktywność i multipotencjalizm, ale nadal byłam w tym miejscu zbyt często i nie potrafiłam znaleźć z niego skutecznego wyjścia.
Mniej, ale lepiej
Esencjalizm najbardziej przekonał mnie jednak wtedy, kiedy zobaczyłam, jak bezproduktywni są najgorliwsi wyznawcy kultu zapierdolu i zrozumiałam, że większość ich aktywności to zwyczajny szum. To pojęcie nie wzięło się znikąd — używał go Dieter Rams, szef zespołu projektowego firmy Braun, który uważa, że niemal wszystko, co nas otacza, jest szumem, a jedynie kilka rzeczy jest naprawdę ważnych i to nimi należy się zajmować. Jego kryteria projektowe sprowadzają się do zwięzłej zasady „mniej, ale lepiej”.
W esencjalizmie liczy się inwestowanie czasu i energii tak, by osiągnąć najbardziej wartościowe wyniki poprzez wykonywanie tylko tego, co jest istotne. McKeown zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, otóż „najcenniejszym zasobem, za pomocą którego możemy zmieniać świat, jesteśmy my sami. Jeżeli za mało inwestujemy w siebie – a mam tu na myśli zarówno umysł, jak i ciało, i ducha – niszczymy najważniejsze narzędzie potrzebne nam do wartościowej pracy”. Nie sposób się z nim nie zgodzić.
Eksploruj, eliminuj, działaj
Esencjalizm to nic innego niż robienie właściwych rzeczy. Właściwych dla nas, teraz i w przyszłości. Wcale nie chodzi o to, by robić mniej czy więcej. Podążanie drogą esencjalizmu to odróżnianie rzeczy ważnych od trywialnych i skupianie się na nich. Nie jest to prawdą objawioną: nie musimy osiągać wszystkiego w różnych obszarach, kluczem jest wybór kierunku i dążenia do realizacji w tych sprawach, które są najważniejsze. Jest to proces ciągłego zadawania sobie pytań, decydowania i aktualizowania planów.
Greg McKeown w „Esencjaliście” opowiada się za tym, żeby zastanawiać się nad celami, priorytetami, odrzucać zbędne elementy i eliminować przeszkody. Podkreśla konieczność dokonywania świadomych wyborów, aby osiągnąć głęboki cel i uniknąć rozproszenia w codziennym życiu. Według niego kluczowe jest nauczenie się stawiania granic, mówienie "nie" mniej istotnym rzeczom oraz zrozumienie, że czas i inne zasoby są ograniczone. Tylko wtedy można skupić się na tym, co naprawdę przynosi wartość i spełnienie. W esencjalizmie nie ma miejsca na przyjmowanie priorytetów innych osób. Jest za to przestrzeń na permanentne odrzucenie założeń „muszę”, „to też jest bardzo ważne” oraz „mogę zrobić jedno i drugie”.
Gary Keller i Jay Papasan w swojej książce „Jedna rzecz. Zaskakujący mechanizm niezwykłych osiągnięć” skupiają się na idei, że osiągnięcie najważniejszego celu czy sukcesu wymaga skoncentrowania się na kluczowym działaniu w danym czasie. Autorzy podkreślają, że multitasking, czyli próba jednoczesnego zajmowania się wieloma rzeczami, może prowadzić do braku skuteczności i wyczerpania. Zauważają również, że kluczem do sukcesu nie jest wybitna samodyscyplina, lecz dobre nawyki.
Cal Newport, autor książki „Praca głęboka. Jak odnieść sukces w świecie, w którym ciągle coś nas rozprasza”, od samego początku podkreśla, że wielozadaniowość i przeszkadzajki są wrogami produktywności. Jego zdaniem również to nie robienie wielu rzeczy naraz, lecz skupianie się na jednej, są kluczem do sukcesu. Newport zaznacza, że są różne strategie osiągania głębokiej pracy: monastyczna — wyeliminowanie źródeł rozproszenia i zupełne odosobnienie, bimodalna — ustalenie okresu odosobnienia na pracę i pozostawieniu wolnego na wszystko inne, rytmiczna — przypominająca połączenie pomodoro i calendar-blockingu, dziennikarska — poświęcanie nieoczekiwanego wolnego czasu w ramach rutyny na głęboką pracę. Wszystkie wymagają intencji. Dodaje również, że istotne są rytuały.
Oliver Burkeman, autor „Czterech tysięcy tygodni” już samym tytułem książki zaznacza, że czas jest najbardziej ograniczonym zasobem, jaki mamy. Dodaje też, że nigdy nie będziemy w stanie nad nim zapanować. Jego zdaniem nie jest to nic złego — w końcu stawiając czoła naszej skończoności, możemy prowadzić satysfakcjonujące życie. Burkeman wprowadza również świeży pogląd na odwlekanie — może być ono atutem, jeśli nadajemy priorytet ograniczonym celom i unikamy priorytetów drugiej kategorii.
Ustalaj priorytety
No właśnie, ale co z tymi priorytetami? Jak je ustalać, by nasze działania miały sens? Chociaż starałam się znaleźć więcej lektur na ten temat, niezmiennie najsilniejszą pozycją jest książka ikony produktywności, Stephena R. Coveya, „Najpierw rzeczy najważniejsze”. Covey nie jest tym gościem, który każe tworzyć rozległe listy zadań i odhaczać każdą zrealizowaną czynność, a wręcz przeciwnie — skłania do tego, by identyfikować rzeczy mające długotrwały, pozytywny wpływ na szczęście. Covey wprost zachęca do tego, żeby zamiast skupiać się na tym, co pilne, skupiać się na tym, co ważne. Według niego wysoka jakość życia zależy od zaspokojenia swoich potrzeb i skupienia się na swoich zasadach. Żeby nie polegać wyłącznie na wzniosłych hasłach, Covey daje też konkretne wskazówki dotyczące tworzenia osobistych wizji i planów:
- zachęca, żeby dla każdego celu zidentyfikować „co, dlaczego, jak”, by łatwiej go zrealizować;
- radzi, by podejmować decyzje, znajdując na nie właściwą perspektywę i pozwalając na kierowanie się swoimi zasadami;
- poleca skupianie się na współpracy, a nie rywalizacji, a do tego opieranie się na zaufaniu, szacunku i szczerości (również wobec siebie).
Nie są one zaskakujące, prawda? Nie są one też dokładnymi punktami do odhaczenia, bo to my jesteśmy odpowiedzialni za ustalenie tego, jak wygląda balans i satysfakcjonujące życie w naszym przypadku.
Znajdź czas, by się nudzić
Co?
Może nie brzmi to produktywnie, jednak jest pożyteczne. Czas, w którym nic nie robisz (łącznie z bezmyślnym klikaniem w telefon) to okazja, by przemyśleć swoje działania i plany. W tym miejscu nie mogę powołać się na żadną książkę, bo żadna nie przekonała mnie do tego tak, jak Konrad Latkowski, który powtarzał mi, żebym dała sobie czas na myślenie. I nie daj sobie wmówić, że zabawa jest bez sensu, a sen jest dla słabych. Bardzo często właśnie rozrywka i odpoczynek przynoszą więcej inspiracji niż klepanie w klawiaturę.
Rozrywka może stanowić zdrowy sposób na odprężenie się i odcięcie od codziennych obowiązków, ale istotne jest dokonywanie świadomych wyborów w tym obszarze. Odpoczynek natomiast jest kluczowy dla utrzymania efektywności i produktywności. Planowanie regularnych okresów odpoczynku pozwala odzyskać energię, a co za tym idzie — wydajność w czasie pracy nad ważnymi zadaniami. Nuda za to może pomóc w skoncentrowaniu uwagi na swoich priorytetach i zrozumieniu, czy bieżące działania naprawdę prowadzą do osiągnięcia zamierzonych celów.
Nie mówię „nie” produktywności
Po prostu odrzucam rzeczy zbędne, które pochłaniają jedyny zasób, jakiego nigdy nie odzyskam, czyli czas, a odciskają się na drugim, jakim jest zdrowie.
Przeczytałam wiele książek o byciu bardziej produktywną osobą i chyba żadna nie mówiła o tym, żeby pracować więcej. Żadnego wstawania o 5, robienia długaśnych list zadań, toksycznej atmosfery i wydłużania czasu pracy. Było natomiast całkiem sporo informacji o priorytetyzacji, planowaniu, mierzeniu postępów i optymalizacji i tego staram się trzymać. Nie jest idealnie, ale próbuję.
Bycie wypadkową przestarzałych praktyk, wizji i priorytetów innych osób nie jest już dla mnie kuszącą perspektywą.
Choć może się wydawać, że esencjalizm stoi w opozycji do tego, jak wygląda życie osób z ADHD, wcale nie musi tak być. Rekomendacje tych autorów nie są też jedynym słusznym sposobem na życie. Możesz wziąć z nich tyle, ile aktualnie potrzebujesz. Jeśli zdecydujesz się spróbować, ale potrzebujesz więcej szczegółów na temat esencjalizmu, poniżej znajdziesz listę lektur. Nie polecam czytania każdej, lecz wybór jednego tytułu — wszystkie książki zwracają uwagę na potrzebę świadomego podejmowania decyzji, aby efektywnie wyznaczać priorytety i kierować wysiłki w odpowiednie miejsca, lecz, tak jak wylistowałam to powyżej, przedstawiają różne perspektywy.
Książki o esencjalizmie
Esencjalista, Greg McKeown — książka (link afiliacyjny)
Jedna rzecz. Zaskakujący mechanizm niezwykłych osiągnięć, Gary Keller, Jay Papasan — e-book (link afiliacyjny)
Praca głęboka. Jak odnieść sukces w świecie, w którym ciągle coś nas rozprasza, Cal Newport — e-book (link afiliacyjny)
Cztery tysiące tygodni, Oliver Burkeman — e-book (link afiliacyjny)
Książka o priorytetach
Najpierw rzeczy najważniejsze, Stephen R. Covey — książka (link afiliacyjny)
To nie są jedyne sposoby na organizację – jeśli chcesz poznać inne metody, zajrzyj do kategorii produktywność.