Dwunastotygodniowy rok, czyli jak wyrwać się ze schematu
Rok to odstęp czasu między dwoma jednakowymi położeniami Ziemi w jej ruchu po orbicie wokół Słońca.
Rok w kalendarzu gregoriańskim rozpoczyna się 1 stycznia o 00:00 i kończy wraz z końcem doby przypadającej na 31 grudnia.
Rok juliański stosowany w astronomii i naukach ścisłych liczy 365,25 dni.
Rok podatkowy czy obrotowy w każdym kraju wygląda inaczej — w Polsce liczony jest według Ordynacji Podatkowej.
Czemu więc nie mieć własnego roku?
Ponad 5 lat temu napisałam artykuł o wyzwaniach, które warto podjąć w nowym roku. Przez ten czas moja opinia o postanowieniach się nie zmieniła, lecz zmieniło się moje podejście do planowania — w niestabilnych czasach robienie rocznego planu wydaje mi się jeszcze bardziej abstrakcyjne niż poprzednio.
Mój zmysł planowania krótko- i długoterminowego jest dość słaby, więc zdecydowałam się planować w średniej perspektywie. Kiedyś robiłam to kwartalnie, ale nadal są to sztywne ramy, w których trudno było mi upchnąć kilka tygodni pracy i kilkanaście dni wolnego, bo podporządkowałam swój kwartał ówczesnej pracy, która nie była łaskawa, jeśli chodzi o urlopy. Rozpoczęłam wówczas poszukiwania rozwiązań i systemów, które pomogłyby mi organizować się inaczej.
Podczas dość długiego researchu trafiłam na koncept 12-tygodniowego roku i zaczęłam wdrażać ten system w życie. Najpierw z pomocą materiałów znalezionych w sieci np. u Justyny Kot (czytaj na geekcat.pl) czy Dominika Juszczyka (słuchaj na dominikjuszczyk.pl), a następnie w książce „12-tygodniowy rok. Osiągnij w 12 tygodni więcej niż inni w 12 miesięcy” Michaela Lenningtona i Briana P. Morana.
12-tygodniowy rok w teorii
Choć lektura ta nie jest niezbędna do wdrożenia systemu — wydaje mi się nieco przerośniętym artykułem — można potraktować ją jako zbiór takowych i przeczytać jedynie wybrane rozdziały. Poniżej zebrałam co ciekawsze insighty z książki.
“Co więcej, badania pokazały, że planistyka pozwala zaoszczędzić sporo czasu i zasobów (co może sprawiać wrażenie paradoksu). Tak naprawdę ludzie często uważają, że jeśli nie podejmują nieustannie działań, są mało wydajni. Prawda jest jednak taka, że planowanie to jeden z najbardziej produktywnych sposobów wykorzystywania czasu”. Totalnie zgadzam się z tym, że planowanie jest produktywne i na nie też należy rezerwować czas — tak samo, jak na pracę koncepcyjną i odpoczynek. Kiedyś miałam mocną potrzebę robienia rzeczy i zajmowania całego dostępnego czasu — mój kalendarz był wypchany po brzegi wszystkim, tylko nie czasem dla siebie czy na odpoczynek. Czy było mnie wszędzie pełno? Tak. Czy byłam wydajna? Ależ skąd. Byłam raczej zmęczona i przebodźcowana.
“Dwunastotygodniowy plan jest zbudowany w taki sposób, by zrealizowanie w wyznaczonym czasie spisanej wcześniej taktyki oznaczało osiągnięcie celu”. Pod tym względem planowanie 12-tygodniowe ma sens, bo faktycznie widać to, jak zmierzamy do realizacji wyznaczonego celu. Nie jest nadmiernie rozdrobnione ani ogólnikowe, by zniechęcać. Nie uważam, że jest to rozwiązanie idealne, ale przywróciło mi nieco sprawczości i pozwoliło lepiej organizować działania we własnych projektach. Odkąd zaczęłam przyglądać się, co służy mojemu dobrostanowi i wyznaczonym celom, przestałam uważać, że trwonię czas “na pierdoły”.
“Tygodniowy plan nie jest wcale gloryfikowaną przez niektórych listą rzeczy oczekujących na realizację – odzwierciedla raczej najistotniejsze działania o charakterze strategicznym, które zostały zaczerpnięte z Twojego dwunastotygodniowego planu i powinny zostać zrealizowane w danym tygodniu, by udało Ci się osiągnąć przyjęte wcześniej cele”. Jako fanka checklist tu się nieco nie zgadzam z autorami. Tak, mój tygodniowy plan to lista zadań, którą realizuję w blokach czasowych między spotkaniami. Daje mi to pewną elastyczność. Doceniam ją zwłaszcza w chwilach, kiedy mam przypływ kreatywności i mogę z niego w pełni korzystać. W piątki natomiast mam blok zarezerwowany na dokończenie zadań, by zamknąć tydzień ze zrealizowanym minimum. Rezerwuję go, nawet jeśli w weekend również czekają na mnie jakieś zobowiązania — daje mi to przestrzeń na swobodny udział w warsztatach czy szkoleniach.
“(…) korzyścią związaną z tworzeniem planów obejmujących dwanaście tygodni jest niezłomne i konsekwentne skupianie się na tych kilku kluczowych czynnościach, które przekładają się na wyniki. Podczas dwunastotygodniowego roku nie zdołasz osiągnąć wielu różnych celów, ponieważ nie wystarczy Ci czasu na zrobienie wszystkiego, co byłoby w takim przypadku konieczne. W tak krótkim okresie musisz się skupić na minimalnej liczbie działań, które mają największe znaczenie dla Twoich dążeń”. To, co podoba mi się w planowaniu dwunastu tygodni, to fakt, że muszę pogodzić się z odrzucaniem nierealnych celów. Na początku nie jest to przyjemne doświadczenie, bo jak to nie uda mi się tyle wepchnąć w kalendarz, ale finalnie przychodzi poczucie ulgi — wolę mieć 80% realizacji małego planu, niż 20% zbyt wielkiego.
“Gdybyśmy potraktowali sformułowanie „równowaga życiowa” całkiem dosłownie, okazałoby się, że to niewłaściwa nazwa. Często w naturalny sposób zakładamy, że osiągnięcie równowagi sprowadza się do poświęcania takiej samej ilości czasu i energii rozmaitym obszarom naszego życia, choć w rzeczywistości coś takiego byłoby niepraktyczne i przypuszczalnie nie pozwoliłoby nam prowadzić wymarzonej egzystencji. Działania mające na celu przydzielenie identycznej ilości czasu każdej sferze życia są kontrproduktywne i często wywołują frustrację”. Nie jestem fanką ani work-life balance, ani integration — żadne z nich nie sprzyja odpoczynkowi ani produktywności. Na linkedinie ładnie sprzedaje się taką narrację, ale fakty są takie, że są pewne granice, których nie należy przekraczać.
Planowanie dwunastotygodniowe w praktyce
Czym zatem jest ów "dwunastotygodniowy rok"? W skrócie jest to periodyzacja, dzielenie czasu na mniejsze okresy, czasem nazywane sprintami, które trwają właśnie 12 tygodni. 12 tygodni pracy nad konkretnym celem lub projektem przedzielane jest czasem odpoczynku i regeneracji. Przez taki podział deadline jest znacznie bliższy i bardziej motywujący do działania niż perspektywa grudnia, do którego jeszcze "cały rok" [prokrastynacji].
Wizja
W pierwszym kroku autorzy książki zachęcają do stworzenia wizji naszego życia. Nie muszą to być dalekosiężne, szczegółowe projekty. Wystarczy określenie aspiracji i długoterminowych planów.
Następnie zalecają stworzenie planu trzyletniego, który będzie nieco bardziej szczegółowy. Tu musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie kroki wykonać, by przybliżyć się do realizacji naszych planów.
Trzeci etap to wybranie celu krótkoterminowego, który będziemy realizować przez najbliższe 12 tygodni. Warto byłoby, gdyby był on realistyczny i uwzględniający zmianę perspektywy:
rok ➡️ 12 tygodni
miesiąc ➡️ 1 tydzień
tydzień ➡️ 1 dzień
Plan
Skoro mamy już zadeklarowany cel, należy wprowadzić taktyki umożliwiające jego realizację. Autorzy proponują, by zaplanować sobie 3 bloki: strategiczny, buforowe i zapewniające odmianę.
- Blok strategiczny — czas zarezerwowany na działania nad celem, np. 3-4 godziny nieprzerwanej pracy w tygodniu.
- Blok buforowy — czas zarezerwowany na mniej istotne bądź nieplanowane działania, np. 30-60 minut dziennie.
- Blok zapewniający odmianę — czas na rzeczy niezwiązane z realizacją celu, który zapewni "przestrzeń" w głowie, ok. 3 godziny tygodniowo.
Kontrola procesu i pomiar
Nieodłączną częścią 12-tygodniowego planu jest ewaluacja działań pod kątem efektywności i realizacji celu. Warto co tydzień przyjrzeć się zrealizowanym i niezrealizowanym (tak, to też jest okej!) zadaniom, a następnie zaplanować kolejne konkretne działania.
Dobre praktyki
Między kolejnymi dwunastotygodniowymi sprintami warto zaplanować sobie czas wolny, np. tygodniowy urlop bądź długi weekend.
Poza kalendarzem (papierowym lub elektronicznym) przydatne jest narzędzie do planowania zadań na mniejsze taski.
Po zakończeniu dwunastu tygodni, w 13 tygodniu warto poświęcić nieco czasu na szczegółowe podsumowanie, wyciągnięcie wniosków i przygotowanie celów na kolejny sprint.
12-tygodniowy rok. Osiągnij w 12 tygodni więcej niż inni w 12 miesięcy, Michael Lennington, Briana P. Moran — książka (link afiliacyjny)
Moje sposoby nie są jedynymi właściwymi metodami na samoorganizację – jeśli chcesz je poznać, zajrzyj do kategorii produktywność i potraktuj jako inspiracje do poszukiwań własnego systemu.